Subiektywnie: Mass Effect 2: Kasumi Stolen Memory DLC


Mass Effect 2: Kasumi Stolen Memory DLC

Opublikowano: 17 sierpnia 2020 (reupload)

Heist film w uniwersum Mass Effect

Kasumi Stolen Memory było pierwszym płatnym DLC do Mass Effect 2, a w moim przypadku – pierwszym DLC, jakie w życiu kupiłem. Rozszerzenie debiutowało 6 kwietnia 2010 r., ale sięgnąłem po nie z paromiesięcznym opóźnieniem, bo dopiero w lipcu, kiedy wróciłem do domu na wakacje. Seria Mass Effect była jedyną, która potrafiła skutecznie odciągnąć mnie od królującego wówczas w moim życiu Lineage 2 i serwera Allseron.


BioWare wyceniło dodatek na 560 jednostek swojej kryptowaluty, a w tamtych czasach EA pakowało kod na 1600 punktów BioWare do boxów kosztujących niecałe 60 zł. Na oko dodatek do drugiego Mass Effecta był więc wart dwie dyszki i moje sumienie uspokajało porównanie, że w tej cenie mógłbym kupić np. bilet do kina. Różnica polegała jednak na tym, że film obejrzałbym tylko raz, a Mass Effecty przechodziłem wówczas na okrągło, więc wartość DLC w mojej podświadomości wydawała się zwielokrotniona.

Skradzione Wspomnienia możemy rozpocząć od razu po przejęciu dowodzenia na Normandii SR-2. W tym celu należy udać się na Cytadelę, gdzie spotkamy Kasumi. Ta, podobnie jak poprzedni towarzysz z DLC dołączy do nas bez standardowej misji rekrutacyjnej, ale tak samo, jak Zaeed, będzie chciała zamknąć prywatny rozdział przed wyruszeniem przez przekaźnik Omega-4.


Kasumi ma dalekowschodnie korzenie i szczyci się reputacją mistrzyni złodziejstwa. Jej talent do pokonywania różnorakich zabezpieczeń okaże się bardzo przydatny. Planuje bowiem skok na skarbiec jednego z przestępczych magnatów. Celem jest odzyskanie tzw. grayboxu, czyli neuroimplantu, który należał do partnera Kasumi. Grayboxy są ciekawym przykładem technologii w uniwersum Mass Effect. Sterowane myślą neuroimplanty pozwalają przechowywać dane oraz wspomnienia w sposób przypominający pamięć ejdetyczną. Kluczem deszyfrującym tak zapisane informacje może być właściwie wszystko – jakaś myśl, zapach, czy dowolny inny bodziec. To trochę jak z kluczami do bram w mieście Sigil. Kto grał w Planescape: Torment, ten rozumie problem znalezienia właściwego wyzwalacza. Neuroimplanty i zawarte w nich zakodowane wspomnienia stały się później bardzo ważnym elementem głównej fabuły Mass Effect: Andromeda i patrząc po recenzjach, które punktowały ten element historii, większość graczy nie rozumiała, na jakiej zasadzie odszyfrowywało się te informacje.


Stolen Memory jest przygodą w klimacie heist film. Shepard pod przykrywką udaje się z Kasumi na bankiet urządzony przez wspomnianego magnata, gdzie musi zinfiltrować willę w poszukiwaniu greyboxu. Czuć tam nieco wpływ filmów o Jamesie Bondzie, kiedy przechadzając się w smokingu lub sukni wieczorowej nasz Shep bądź Femshep wsłuchuje się w rozmowy gości i znajduje sposób na obejście zamków i alarmów. Zabezpieczenia skarbca nie są oczywiście żadną łamigłówką, ale twórcy rozszerzenia całkiem nieźle przemyśleli kroki potrzebne do ich złamania. W pewnym momencie pojawia się nawet alternatywna ścieżka.


Dodatek wciąga gracza sposobem narracji, która nie jest w stanie zanudzić wolnym tempem, bo po pierwszym akcie społecznych interakcji płynnie przechodzi w dynamiczną akcję. Projekt części willi udostępnionej dla gości prezentuje się unikatowo na tle pozostałych obszarów z podstawowej wersji gry. W tle przygrywa świetny, nieco melancholijny ambient, który następnie ustępuje miejsca orientalnemu i tajemniczemu brzmieniu ścieżki dźwiękowej skomponowanej przez Crisa Velasco i Saschę Dikiciyana. Znałem ich wcześniej z chwytliwego soundtracku do Dark Messiah of Might and Magic. Motyw towarzyszący zmaganiom u boku Kasumi jest oczywiście utrzymany w zupełnie innym klimacie, odpowiednio dramatyczny i typowałbym go wśród najlepszych utworów trylogii Sheparda.


W rozszerzeniu znalazło się też odrobinę miejsca na dodatkowy lore settingu, do czego wykorzystano eksponaty z prywatnej kolekcji gospodarza – niektóre robią dosłownie wielkie wrażenie. Trafiło się również parę easter eggów, ale mnie najbardziej rozbawiła kreskówka z kroganami, jaką oglądali strażnicy w jednym z pomieszczeń. Jest też świetnie wyreżyserowany moment nawiązujący do pierwszego Mass Effect. Widać po prostu, że praca kamery jest przemyślana i ma na celu wywołanie pewnych emocji.


Pod względem rozgrywki jest naprawdę dobrze. Walki wypadają angażująco, a finałowy boss fight jest chyba jednym z trudniejszych w grze. Wynika to pewnie z faktu, że starcia mają dość intensywne tempo i walczymy w duecie wyłącznie z Kasumi u boku. Na uwagę zasługuje fakt, iż przeciwnicy dysponują nowym rodzajem specjalnego ataku – rzucają granaty hukowo-błyskowe, które rozjaśniają ekran, rozmywając sylwetki, utrudniając tym celowanie.

Mistrzyni złodziejstwa wnosi do gry dwie nowe umiejętności. Głównym atutem jest Atak z Ukrycia, w którego czasie Kasumi włącza kamuflaż, pojawia się w mgnieniu oka za celem, zadaje cios i ponownie w ukryciu wraca na swoje miejsce. Atak z Ukrycia odwraca na chwilę uwagę wrogów, zadaje bardzo duże obrażenia, jest skuteczny przeciwko wszystkim osłonom, a jeśli przeciwnik nie posiada żadnej z nich, to na kilka sekund zostanie obezwładniony. Po wykonaniu misji złodziejka odblokuje również możliwość ciskania granatów hukowo-błyskowych, które na parę sekund uniemożliwiają przeciwnikom podjęcie ataku. Dużo skuteczniej spisują się jednak przeciwko niechronionym celom, bo te zostaną powalone albo w przypadku zombie – rozerwane. Kasumi ma oczywiście swój talent pasywny mistrzyni złodziejstwa i dostęp do Przeciążenia. Jest też kolejnym kandydatem, który perfekcyjnie nadaje się do roli technika podczas misji samobójczej. Przechodziłem raz całą grę szpiegiem z Kasumi i Zaeedem i kiedy dwie osoby w zespole dysponowały kamuflażem, przeciwnicy momentami głupieli. Szkoda tylko, że rozmowy z Kasumi na pokładzie Normandii przeprowadzane są w takiej samej mało interaktywnej formie, jak z Zaeedem. Złodziejka zajmuje wcześniej niedostępne pomieszczenie na pokładzie załogi, gdzie znajdziemy m.in. bar.


Ostatnią, ale z mojej perspektywy najważniejszą nowinką w DLC jest pistolet maszynowy M-12 Szarańcza. Locust ma zrównoważone statystyki penetracji osłon na poziomie karabinów szturmowych – wypada więc nieco gorzej przeciwko tarczom i barierom na tle innych PM-ów, ale w przeciwieństwie do nich dostaje mnożnik obrażeń przeciwko pancerzom. Przede wszystkim Szarańca w zasadzie pozbawiona jest odrzutu i zachowuje celność na średnim i dalekim dystansie, co czyni ją najskuteczniejszym pistoletem maszynowym dla Sheparda. DPS Szarańczy przewyższa większość karabinów szturmowych, bo ustępuje jedynie Windykatorowi i Motyce. Jednak bardziej pojemny magazynek Locusta wystarcza na dłuższe podtrzymywanie ognia. Dla towarzyszy korzystających z PM-ów Grom będzie lepszym wyborem, ale do czasu jego zdobycia, warto uzbroić ich w Szarańczę. Z racji, iż w Mass Effect 2 gram tylko na szalonym poziomie trudności, a mój Shep prawie nigdy nie jest żołnierzem, to ze względu na możliwość zdobycia Szarańczy misję Kasumi wykonuję jako pierwsze bojowe zadanie po przejęciu dowodzenia na Normandii. Broń z DLC zdecydowanie ułatwia dalszą rozgrywkę.

Przejście rozszerzenia zajmuje podobny czas, co większość misji rekrutacyjnych głównego wątku, a więc maksymalnie godzinę. Napotkanie trudności w walce z pewnością nieco wydłuży rozgrywkę. Jeśli pragniecie więcej Mass Effecta 2, to wszystkie fabularne dodatki warte są polecenia. Kasumi Stolen Memory podobało mi się tak bardzo, by w czasach, gdy liczyłem każdą złotówkę wydaną na gry, zdołało przekonać mnie do zakupu innych DLC. Biorąc pod uwagę, że właśnie przechodzę Mass Effect 2 już 23 raz, te dwie dyszki na rozszerzenie okazały się świetną inwestycją.


Podsumowanie

Plusy:

  • Nowa postać w załodze
  • Nowa moc: Granat Hukowo-Błyskowy
  • Nowa broń: Pistolet Maszynowy Szarańcza
  • Bardzo klimatyczna misja infiltracyjna
  • Satysfakcjonująca walka z bossem
  • Smaczki i ciekawostki w skarbcu antagonisty
  • Dodaje bar na Normandii

Minusy:

  • Dość krótkie rozszerzenie
  • Kasumi nie ma interaktywnych dialogów na pokładzie Normandii

Komentarze