Jak nie dać się oszukać przy współpracy z „CD Action”?


Jak nie dać się oszukać przy współpracy z „CD Action”?

Opublikowano: 1 marca 2023 (reupload)

Dziś chciałbym opowiedzieć, jak wyglądała moja współpraca z redakcją magazynu „CD Action” na przestrzeni ostatnich już niemal 6 lat. Najciekawszą część tego artykułu stanowią wydarzenia z minionego roku i początku bieżącego, ale jedynie w pełnym kontekście relacji niniejszy tekst nabiera odpowiedniego wydźwięku. Jeśli jednak interesuje was wyłącznie część sensacyjna i główna afera związana z osobą redaktora Jerzego Poprawy, a także odpowiedź na pytanie zawarte w tytule – zapraszam do drugiej części tekstu.

Dlaczego akurat „CD Action”?

Gry komputerowe są moją pasją już od czasów dzieciństwa. Głębsze zainteresowanie tą formą rozrywki zawdzięczam temu, że w latach 90. więcej czasu niż na samym graniu mogłem spędzić co najwyżej na czytaniu o grach. Pobudzało to moją wyobraźnię nie gorzej od książek. Zamiłowanie do śledzenia treści z branży gier rozwinęło się z biegiem lat i zmotywowało mnie na początku 2015 r., by założyć blog poświęcony wirtualnej rozrywce. Największym sentymentem darzyłem stare gry (dlatego też swój zakątek na Bloggerze nazwałem Sentimentalist), dziś uważane za klasykę albo po prostu retro.

Rozpoczynając przygodę z blogiem, postanowiłem sięgnąć po największy i najdłużej funkcjonujący na polskim rynku magazyn o grach komputerowych – „CD Action”. Chciałem przekonać się, jak zawodowi dziennikarze piszą dziś o wirtualnej rozrywce. Z „CD Action” miałem kontakt od dziecka, bo kuzyn zbierał różne czasopisma o grach. Z mojego kieszonkowego mogłem sobie pozwolić co najwyżej na „Click!-a”. Za sprawą ponownego zainteresowania branżową prasą po latach wróciłem do lektury „CD Action”, dzięki czemu nie przegapiłem specjalnego wydania magazynu, które ukazało się w październiku 2016 r. pod tytułem „RETRO”. Był to produkt eksperymentalny o tematyce bliskiej sercu „boomerów”, wycelowany jednak we współczesnego odbiorcę. Miesiące mijały, gdy po tym hucznym jedno strzale opadł dym, a wszyscy zainteresowani stracili nadzieję na kolejny numer.

Rekrutacja do „RETRO”

„RETRO” nr 2 dostało jednak zielone światło i w planach było kontynuowanie pisma. W redakcji „CD Action” był chyba problem ze znalezieniem potencjalnych autorów tworzących zawartość pobocznego wydania, gdyż w maju 2017 r. ogłoszono rekrutację. Byłem pewnie jednym z wielu, którzy słali wówczas maile z załączonymi tekstami. Podszedłem do sprawy na poważnie. Zrobiłem research, przekopując się przez liczne zagraniczne wywiady z developerami i panele tematyczne na konferencjach takich jak GDC. Owocem tych badań był obszerny artykuł o kulisach produkcji pierwszej części gry Fallout. W odpowiedzi na email jeszcze tego samego dnia tj. 16.05.2017 r. zostałem poinformowany, że aktualnie jest „urwanie dupy”, ale zdaję się być osobą, której szukają. Drugi z maili sygnowany był inicjałem „J”, więc zakładam, iż był to redaktor Jerzy Poprawa, znany jako Mac Abra i najwyraźniej również Smuggler.

Wkrótce wysłałem mail nakreślający pobieżnie moje doświadczenia z gamingiem w latach 90. a w załączeniu krótki artykuł, którym było (nietypowo) epitafium Chrisa Cornella. Smuggler wyraził zainteresowanie innymi tekstami oraz współpracą, więc z dodatkową motywacją siadłem do pisania.

Po miesiącu niemal nieprzerwanej ciszy, dzień przed premierą „RETRO” nr 2, celem przypomnienia o sobie wysłałem do redakcji kolejny artykuł – tym razem wspominałem wydaną w 1994 r. na Amigę grę Apocalypse. Ponownie „J” jedynie pokwitował odbiór, tłumacząc się targami E3 oraz deadlinem. Rozumiałem sytuację, w końcu musieli ukończyć główne czasopismo, aby w terminie trafiło do kiosków, a temat E3 wciąż był gorący.

Wkrótce przedstawiłem w mailu konkretną listę zagadnień, jakie mógłbym przybliżyć na łamach pisma. Obejmowała m.in. przekrojowy przegląd całej linii wydawniczej gier na licencji Dungeons & Dragons, historii powstania RPG – tych stołowych od Gygaxa i Arnesona oraz komputerowych, które były próbą przeniesienia tej nowatorskiej w latach 70. formy rozgrywki na inne medium. Chciałem pisać o już mocno zapomnianych klasykach jak Arcanum, czy o grach, od których zacząłem przygodę z cRPG, jak seria Exile Jeffa Vogela. W 2017 r. w świecie RPG wciąż było głośno o renesansie starej szkoły. Mój dawny współlokator z czasów studenckich promował wówczas swojego „Fajerbola” – RPG w broszurowym formacie. Old school renaissance miał też przełożenie w przypadku komputerowych adaptacji RPG-ów, bo tym właśnie była niemalejąca fala gier tego gatunku finansowanych wówczas na Kickstarterze. Nowe życie produkcji wzorowanych na retro wydawało mi się interesującym tematem, pasującym do czasopisma. Smuggler nie krył podekscytowania, rzucając do kilku wybranych zagadnień: „Bomba!” albo „Biorę to!”. Zwrócił uwagę, że drugi numer „RETRO” był poświęcony grom FPS, a kolejny miał się skupić właśnie na RPG.

Pula maszyny losującej jest pusta

Poinformowany o co najmniej dwóch miesiącach czasu bez konkretnego deadline’u wziąłem się do pisania. Podsyłanie tekstów na różne tematy przypominało – jak by to barwnie ujął Titus Hardie z Disco Elysium – rzucanie gównem w ścianę, sprawdzając, co się przyklei. 24 czerwca 2017 r. wysłałem na skrzynkę redakcji artykuł o Baldur’s Gate II, który oczywiście był zbyt długi i szczegółowy. Rozmiary moich wpisów na blogu stały się w pewnym momencie memem wśród czytelników. Pisanie do drukowanego magazynu różni się od przelewania myśli w internecie, bo z powodu oczywistego ograniczenia miejsca trzeba odpowiednio wyważyć długość i szczegółowość tekstu. Wyperswadowano mi również, że pismo celuje w mainstream i chodzi o to, by „sprzedać” grę ludziom, którzy o niej nie słyszeli. Pisanie dla hardkorów zdaniem redaktora „J” mija się z celem, bo oni to wszystko już wiedzą albo będą marudzić ze względu na pominięcie jakichś kwestii. Musi być lekko i z humorem. Jeśli miałbym jakiś zarzut m.in. do recenzji w „CD Action”, to właśnie taki, iż poza ogólnikami często niczego konkretnego o grach nie można się było z nich dowiedzieć – teraz już wiedziałem dlaczego. Mój tekst zrecenzował również Mateusz Witczak, czyli Papkin, sugerując, że z tej laurki dla Baldur’s Gate II warto odjąć hermetyczne zachwyty, a skupić się na tym, czemu ta gra jest ważna. Uznając tekst za niepasujący do „RETRO”, 29 czerwca przesłałem do redakcji artykuł o narodzinach Dungeons & Dragons, a 10 lipca pierwszą wersję historii komputerowych RPG, która obejmowała okres od 1974 r. do końca lat 80.

Ramki i praca nad tekstem

Każdy z artykułów przechodził przez ręce kilku recenzentów, wliczając w to jakiegoś „znawcę tematu”, który zapewne weryfikował treść pod kątem merytorycznym. Poprawek było dużo, ale zawsze otwarcie przyjmowałem krytykę i szlifowałem teksty, stosując się do wytycznych. Czasami redaktor jedynie kwitował odbiór, obiecując lekturę w późniejszym terminie. Główne wydanie „CD Action” zapewne miało pierwszeństwo, co skutkowało długimi opóźnieniami w kontaktach. Momentami miałem też wrażenie, że być może odpisywało mi kilka różnych osób, bo niektóre komentarze sugerowały pewne zmiany w kwestiach, które wcześniej już zaakceptowano. Najważniejszym elementem wszystkich artykułów były śródtytuły i ramki. Te pierwsze rozumiem i sam stosuję, ramki mnie jednak zwykle irytują i zaglądam do nich dopiero po skończeniu lektury głównej treści. Widocznie w branży czasopism panuje założenie, że czytelnik nie jest w stanie zbyt długo skupiać uwagę na tekście i potrzebne są rozpraszacze, które przykują jego wzrok w kilku punktach artykułu i pozwolą zgubić wątek. Z tego też powodu z tekstu, który przeszedł wszystkie wymagane poprawki, odkrajano wyselekcjonowane kawałki do umieszczenia w ramkach. I tak przyrządzane przeze mnie od maja do sierpnia 2017 r. artykuły nabierały mocy przed publikacją.

Upadek „RETRO” i nowa nadzieja

W mailu otrzymanym od redakcji 17 sierpnia 2017 r. dowiedziałem się mniej więcej, że drugi numer „RETRO” sprzedał się – jakby to powiedział Diatlow z Czarnobyla – „Not great, not terrible”, ale – no właśnie – ale, kontynuację pisma wstrzymano. Redakcja miała plan awaryjny, by teksty publikować w dziale Retro w głównym wydaniu „CD Action”. „Oczywiście nie każdy WIELKI tekst się tam zmieści… ale historię RPG żal zmarnować przecież” – Smuggler. Dopytałem, czy chodzi o historię powstania D&D, czy o historię komputerowych RPG-ów. Redaktor prowadzący ze mną korespondencję chętnie wziąłby oba, ale musząc wybierać, postawił oczywiście na ten drugi. Miałby się ukazać w dwóch lub trzech częściach na przestrzeni kilku numerów. Przyznam, że wizja debiutu na łamach dużego pisma kusiła znacznie bardziej, niż pierwotna, zakładająca druk w pobocznym wydaniu specjalnym. Oczywiście, że się zgodziłem, podsyłając najnowszą wersję tekstu, nad którym dla pewności trzeba było jeszcze popracować – a raczej go poporcjować, nanosząc ostatnie szlify z początkiem września.

Smuggler uprzedził, że miesiąc nie będzie się odzywał, bo czekał go wyjazd służbowy i urlop. W październiku dał tylko znać, że nadrabia zaległości. Następnie był kolejny miesiąc ciszy, gdy 8 listopada 2017 r. upomniałem się z pytaniem – czy coś jeszcze z tego będzie? W odpowiedzi uzyskałem mniej więcej, że „RETRO” jest w limbo, ale tekst się przyda i może uda się ogarnąć do końca roku. Jak czas pokazał – nie udało się ogarnąć do końca 2022 roku.

Profesjonalna redakcja – umowa na gębę

Jak zapewne zauważyliście, byłem na tyle głupi i naiwny, że wszystko załatwiane było na gębę. Chyba wizja debiutu na łamach dużego czasopisma skusiła mnie na tyle, by nie dopytywać o stawki za teksty czy warunki umowy. O tych kwestiach Smuggler nigdy w korespondencji nawet nie napomknął. Prawdę mówiąc, od pierwszego kontaktu mocno mnie zdziwiła taka nieformalna wymiana wiadomości. Pod mailami z adresu cdaction@cdaction.pl rzadko ktoś się podpisywał. Zostałem sam ze świadomością, że włożyłem sporo czasu i wysiłku w napisanie kilku tekstów, z których ostatecznie do publikacji miał trafić jeden, bardzo obszerny. Niczego jednak nie sfinalizowano, nie wiązała nas żadna umowa, a ja już nie miałem nerwów i cierpliwości przypominać się co miesiąc i dopytywać: czy może to już pora trafić do druku? Moja wina, że nie cisnąłem redakcji o formalności od samego początku. Odpuściłem. Czułem się wykorzystany, ale nie oszukany. Oszukany zostałem jednak 5 lat później.

Teksty gniły w szufladzie

Teksty, którymi „rzucałem w ścianę, a które się do niej nie przykleiły”, trafiły ostatecznie na bloga. Kulisy produkcji Fallouta wrzuciłem do sieci 30 września 2017 r., by uczcić 20 rocznicę premiery gry. To jeden z nielicznych wpisów, z których byłem dumny. Ktoś kiedyś dodał go jako znalezisko na Wykopie, gdzie w ciągu dwóch dni nabił ponad 6000 wyświetleń. Parę dni później Archon opublikował materiał na ten sam temat. Moja laurka dla Baldur’s Gate II: Shadows of Amn zadebiutowała na blogu 25 października 2017 r. Artykuł o powstaniu Dungeons and Dragons dopiero 29 grudnia 2017 r. Pół roku później, tj. 27 czerwca 2018 r. opublikowałem tekst o kultowej Apocalypse na Amigę.
Obszerny artykuł o historii cRPG do końca lat 80. przeleżał jednak w szufladzie, gnijąc kilka lat. Ciągle biłem się z myślami – czy już go wrzucić, czy może jeszcze kiedyś uda się go opublikować. Z czasem stwierdziłem, że pora przestać się łudzić i wpis ujrzał światło dzienne po czterech latach, dokładnie 3 lipca 2021 r., w dodatku tylko w połowie, bo wrzuciłem do sieci wyłącznie fragment dotyczący komputerów klasy mainframe do końca lat 70. Druga część artykułu wciąż leżała w szufladzie. Wkrótce miało się to jednak zmienić…

„RETRO” powraca!

16 marca 2022 r. mój adres mailowy znalazł się na liście odbiorców wiadomości wysłanej przez redaktora Jerzego Poprawę z „CD Action”. W treści informował, iż pięć lat po zamknięciu „RETRO” przez wydawnictwo Bauer wydanie specjalne „CD Action” powróci na rynek. Poprawa pytał, czy wciąż jestem zainteresowany współpracą. Pomyślałem, że mogę dać drugą szansę, ale po rozczarowaniu i rozgoryczeniu z finału przebiegu współpracy przed laty postanowiłem, że tym razem włożę w to wszystko minimum wysiłku. Przynajmniej do czasu, aż na podstawie umowy nie przypieczętujemy współpracy. Zapytałem wówczas redaktora Poprawę, czy koniecznie trzeba nadsyłać nowe teksty, czy te, które już przeszły poprawki 5 lat wcześniej i oczekiwały wtedy na publikację, będą się wciąż do tego nadawać. Okazało się, że miał moje stare artykuły przesłane w 2017 r., a „zaletą retro-tekstów jest to, że się nie starzeją”. Oczywiście nic nie stało na przeszkodzie, bym napisał coś nowego. Z mojej perspektywy – nic poza brakiem umowy.

Trzeci numer „RETRO” miał trafić do kiosków w czerwcu. Z tekstami trzeba było się wyrobić najpóźniej do maja. Obszar treści interesujących redakcję rozszerzono z gier i sprzętu na retro pop-kulturę, a tematem przewodnim numeru miały być horrory. Oferowaną stawką było 150 zł za stronę na rękę, co przeliczał na 4 – 4,5 KB. Znajomy programista radził mi stosować w tekście Unicode, dla lepszego przelicznika objętości.

28 marca 2022 r. wysłałem do Jerzego Poprawy wiadomość, w której informowałem o losach starych tekstów z wyszczególnieniem, które z nich i kiedy opublikowałem na swoim blogu, a następnie przeniosłem na prywatną stronę internetową po wykupieniu domeny. Podałem mu wówczas nawet liczbę wyświetleń każdego z artykułów na podstawie statystyk Bloggera i wtyczki Google Analytics. I tak historia cRPG – lata 70. do marca 2022 r. została wyświetlona w sumie aż 273 razy! Tekst o powstaniu D&D – 1300 wyświetleń. Zachwyty nad Baldur’s Gate II: Shadows of Amn – 2300 razy. Kulisy produkcji Fallouta – 7200 odsłon (w tym ostatnim przypadku zadziałał oczywiście tzw. wykop efekt). W tym samym mailu zapytałem o to, jak w redakcji „CD Action” traktuje się teksty wcześniej publikowane, czy to nie koliduje z zasadami czasopisma. Jerzy Poprawa stwierdził, że „dobry tekst się nie zmarnuje”, a liczbę wyświetleń skomentował tym, iż „RETRO” będzie mieć zdecydowanie więcej czytelników. Oczywiście zawsze mógłbym napisać coś nowego – ale ja oczywiście bez umowy zrobić tego nie zamierzałem. Kontakt z redaktorem znów się urwał, a po paru miesiącach, 27 czerwca 2022 r. do kiosków trafił trzeci numer „RETRO” bez mojego udziału – Ziobro zaskoczenia.

Jeszcze raz Fallout

Jesienią 2022 r. z bodajże tygodniowym opóźnieniem (przez embargo na okładkę) trafił do kiosków kolejny numer kwartalnika „CD Action”, celebrujący 25 rocznicę wydania Fallouta. Wewnątrz znalazł się artykuł o znajomo brzmiącym tytule: „Jak narodził się Fallout?”. Miałem wykupioną roczną prenumeratę pisma ze względu na darmowy i wieczysty dostępem do zdigitalizowanej bazy archiwalnych numerów, więc gdy tylko mogłem ściągnąć cyfrową wersję najnowszego wydania, wziąłem się za lekturę. Będąc – jak to ujął Smuggler przed pięcioma laty – „hardkorem” uznałem, że artykuł pomija wiele istotnych kwestii, ale za to wpisuje się w założenia pisma, tzn. jest niedługi i ogólnikowy. Z ciekawości przejrzałem komentarze w sieci i sporo było wśród nich narzekań na ten konkretny tekst.


Już miesiąc później, 14 listopada 2022 r. do mojej skrzynki mailowej wpłynęła nowa wiadomość od redaktora Jerzego Poprawy. Chciał w „RETRO” #4 opublikować mój artykuł o historii komputerowych RPG oraz ten o kulisach produkcji Fallouta. Miesiąc po premierze głównego czasopisma zdecydowali się wydrukować tekst powielający dopiero co opisany temat. W dodatku był to ten sam tekst, który przed pięcioma laty odrzucono, bo był zbyt długi i zbyt szczegółowy! Redaktor przyznał, że artykuł w „CD Action” pozostawił spory niedosyt wśród czytelników i chciał to naprawić.

Ponownie zwróciłem Jerzemu uwagę, że oba teksty zostały już kiedyś przeze mnie opublikowane w sieci, wkleiłem nawet linki prowadzące do obu wpisów na mojej stronie. Redaktor ponownie oznajmił, że nie stanowi to przeszkody na drodze do druku i jedynie byłoby dobrze, gdybym przed premierą pisma na jakiś czas zdjął je z widoku. Osobiście nie miałbym z tym problemu, ale nauczony przebiegiem współpracy w 2017 r. zdecydowałem się nie podejmować żadnych kroków przed podpisaniem umowy.

„Allor, SCREEEEEENY!”
Mac Abra, UMOOOOOOWA!

Od 14 listopada 2022 r. do 10 stycznia 2023 r. znów poświęcałem swój czas na dopracowanie obu tekstów. Poza drobnymi poprawkami chodziło głównie o wydzielenie części akapitów w postaci ramek (redakcja nieprzerwanie wierzy, że czytelnicy „CD Action” mają problem z „attention span”). Musiałem dokładnie przeczytać oba artykuły, porównując je z oryginalnymi wersjami, by sprawdzić, co zostało z treści wyodrębnione na potrzeby ramek, a co całkowicie z nich wycięto (o dziwo – poza jednym czy dwoma zdaniami nic). Odpisywałem na zastrzeżenia osób zajmujących się korektą i zdałem się na ich wiedzę, aczkolwiek mocno rozbawiło mnie użycie słowa „pecet” jako synonimu komputera typu mainframe. Z czasem miałem też samemu przygotować grafiki do obu tekstów. Tu pomocą służył oficjalny press kit Fallouta, ale zarówno grę jak i jej prototyp też w końcu odpaliłem, by samodzielnie złapać kilka screenshotów. W przypadku artykułu o historii cRPG redakcja podobnie jak ja sam przed laty skontaktowała się z Chetem – autorem bloga cRPG Addict z oficjalną prośbą o użycie jego screenów z prehistorycznych gier!

Jak więc widać, mój początkowy brak zaangażowania ustąpił i znów poświęcałem czas na czynności, za które wciąż nie miałem formalnie zagwarantowanego wynagrodzenia. O szczegóły podpisania umowy i związane z tym formalności pytałem Jerzego Poprawę kilka razy. Pytałem, czy odbywa się to korespondencyjnie, czy konieczne jest stawienie się w redakcji osobiście. Nie otrzymałem odpowiedzi. Pamiętam szczególnie jeden mail, w którym zapytałem najpierw o źródła grafik do tekstu, a w jego drugiej połowie o umowę – i redaktor Poprawa odpowiedział wyłącznie na pierwszą część wiadomości, całkowicie przemilczając przy tym kwestie umowy. Prosząc o konkrety na jej temat, dostałem raz odpowiedź w stylu „150 na rękę za stronę” i pan Poprawa nawet łaskawie przemnożył mi to przez liczbę stron, nie rozumiejąc chyba sedna mojego pytania. Nie omieszkał za to dodać, że „Pixel płacił stówkę”, więc chyba powinienem się cieszyć, bo mogło być gorzej? Obiecywał również – bo ta relacja biznesowa wciąż funkcjonowała na zasadzie obietnic – że zachowam prawa do obu tekstów. No i oczywiście odpowie na wszystkie pytania – tak jak dotąd! To było 5 stycznia 2023 r.


Raptem parę dni później, bo 9 stycznia bieżącego roku znów zadałem kłopotliwe pytanie o umowę – kiedy redakcja ją przyśle podpisaną, abym mógł sam podpisać i odesłać? W odpowiedzi redaktor Poprawa wyjaśnił, że w ich profesjonalnej redakcji realizują umowy po zakończeniu pracy nad pismem, ale jak chcę, to umowę może mi podesłać wcześniej. Jakimś cudem do tej pory nie załapał, że chcę. Przekonywał, że DTP (desktop publishing – czyli przygotowanie materiału do druku) działa na korzyść autora. Przy stawce przeliczanej na stronę jest to prawdą, bo z szatą graficzną artykuł zajmuje więcej miejsca. Uspokajał, że po ponad 25 latach funkcjonowania na rynku nie są „Januszami biznesu”, starającymi się okantować autora. Wtedy jeszcze nie wiedziałem – ależ szybko to się zestarzało!

„Mleko się wylało”

11 stycznia 2023 r. dostałem kolejnego z licznych maili od Jerzego Poprawy. Był w szoku, że nie usunąłem jeszcze ze strony obu tekstów, przez co jego przełożeni zdołali je odkryć i byli na niego wściekli. Autentycznie niedowierzał, że bez absolutnie żadnej podstawy formalnej gwarantującej mi wynagrodzenie nie ściągnąłem swoich darmowych tekstów, aby redakcja mogła na nich zarobić! Naczelni upierali się, że „CD Action” drukuje wyłącznie teksty napisane na wyłączność, a moje były wcześniej opublikowane w necie. Ciekawe, bo stanowisko redaktora Jerzego Poprawy było takie, że nie jest to absolutnie żadną przeszkodą. Od samego początku wiedział, że teksty są na mojej stronie. Mimo to brnął w to wszystko do tego stopnia, że w redakcji zdążyli z poprawkami, korektą obu tekstów, skontaktowali się z amerykańskim bloggerem w celu uzyskania zgody na wykorzystanie jego screenów, a nawet zdążyli w całości opracować projekt szaty graficznej artykułu o produkcji Fallouta, a jedyne czego brakowało, to naniesienia przesłanych przeze mnie podpisów do screenów!

Wyobraźcie sobie profesjonalną redakcję największego i najstarszego czasopisma o grach komputerowych w Polsce, w której poświęcają czas i zasoby na złożenie nowego numeru, nie mając nawet potwierdzenia, że mogą przygotowywane treści opublikować. Umowa chroni dwie strony, nie tylko mi powinno na niej zależeć. Co by było, gdyby numer trafił do kiosków, a ja wciąż czekałbym na umowę, a następnie bym się rozmyślił i jej nie podpisał, żądając wycofania pisma z dystrybucji i odszkodowania za opublikowanie mojej twórczości bez wyrażenia na to zgody. Żadnych formalności, żadnej klauzuli o poufności – nic. Wydaje się to wręcz nie do pomyślenia.

Na drugi dzień pan Poprawa przysłał mi przeprosiny. Tłumaczył się, że zależało mu, by wydać jak najlepszy numer, a moje teksty miały stanowić jego „kręgosłup” – temat okładkowy. Poglądowy plik pdf z artykułem o powstaniu Fallouta, który otrzymałem na skrzynkę mailową 5 stycznia 2023 r., rzeczywiście zaczynał numerację stron od liczby 2, czyli od razu po wstępniaku. Mac Abra miał nadzieję, że usunę teksty ze strony, nim przełożeni się o nich dowiedzą. Ja z kolei byłem święcie przekonany, że wszystko odbywa się z błogosławieństwem naczelnego, dlatego zwróciłem uwagę – bądźmy poważni, dostanę umowę, dopiero podejmę stosowne kroki.

Co z tego, że Jerzy Poprawa mnie przeprosił, skoro już kolejnego dnia okazało się, że jego słowa są nic niewarte. 14 stycznia napisał do mnie redaktor naczelny „CD Action” – Dawid „Spikain” Bojarski. Oczywiście on również przeprosił za zamieszanie, bo najwidoczniej zbyt późno dowiedziałem się, że do magazynu trafiają wyłącznie ekskluzywne treści. Z jego słów wynikało również, iż był jakiś problem z formalnościami, bo zrozumiał, że nie dotarła do mnie jeszcze żadna umowa. Jak widać, nie wie lewica, co czyni prawica. Otóż jak łatwo wywnioskować, pan Poprawa nie przyznał się przed szefem do samowolki, udając, iż nie wiedział, że moje teksty były wcześniej publikowane w sieci. Musiał też zmyślić coś w kwestii niedopięcia formalności. Wspomniałem wcześniej kolegę od „Fajerbola” – nie bez powodu. Otóż mawiał on, że „najgorszą dewiacją jest rżnięcie głupa”. Redaktor Poprawa musiał stwierdzić, że lepiej zrobić ze mnie niedoinformowanego debila i jakoś się to wszystko „wyklepie”, aby w pracy nie spadł na niego ten cały „Fallout”.

Spikain chciał mi to całe zamieszanie wynagrodzić, tłumacząc, że tak nie wygląda typowa współpraca z redakcją. Bądźmy jednak szczerzy – zostałem oszukany. Redaktor Poprawa był w pełni świadom zasady dotyczącej ekskluzywności treści, okłamał mnie celowo i brnął w to do samego końca, ale kłamstwo ma krótkie nogi, nie wspominając o możliwości weryfikacji publikowanych wcześniej treści w Google Archive. W tym momencie jedyne co mogło załagodzić sytuację, to dotrzymanie pierwotnej „umowy” mailowej i dopuszczenie obu tekstów do druku za te już słynne „150 na rękę od strony”, co swoją drogą jest ponoć typową w Polsce stawką 37 zł za 1000 znaków. Redaktor naczelny zgodził się co prawda opublikować tekst o produkcji Fallouta oraz dwuczęściowy artykuł o historii cRPG – którego część druga już niemal 6 lat leży w szufladzie, ale wyłącznie na stronie internetowej czasopisma, a nie w wersji drukowanej w „RETRO”. Stawka w przeliczeniu na liczbę znaków była gorsza niż po składzie w czasopiśmie, prestiż zapewne mniejszy, ale przynajmniej coś bym dorobił do skromnej pensji informatyka-samouka. A że z końcem roku, dzieląc skórę na niedźwiedziu, wziąłem się za modernizację peceta, pieniądze by się przydały. Będąc totalnie szczerym przez te wszystkie lata od uruchomienia donate’ów na blogu i teraz na stronie dotychczasowe wpływy nie pokryłyby nawet rocznej opłaty za utrzymanie domeny i hostingu, nie wspominając o narzędziach, z których korzystam. Wygrał więc zwykły pragmatyzm. Tyle że też nie!

Obiecanki-cacanki – ciąg dalszy

Dawid Bojarski przysłał mi link do formularza danych osobowych, na podstawie czego przygotowują w redakcji umowy z wydawnictwem. Pierwszy raz od maja 2017 r., po ponad 100 mailach wymienionych z redaktorami „CD Action” byłem świadkiem podjęcia kroków formalnych – czy może raczej wstępem do podjęcia tychże kroków. 15 stycznia 2023 r. poinformowałem Dawida, że wypełniłem formularz i w ramach dobrej woli zdjąłem ze strony oba teksty jeszcze przed otrzymaniem umowy. Spikain obiecał zabrać się za formalności. I jak się dobrze przekonałem przez te wszystkie lata, obietnice są jedyną rzeczą, którą „CD Action” może mi sprzedać.

Dziś jest 1 marca. Umowa wciąż do mnie nie dotarła, a przez te półtora miesiąca nikt z redakcji „CD Action” nie skontaktował się ze mną ani razu. Jutro w kioskach pojawi się „RETRO” #4, ale już bez pierwotnego „kręgosłupa”, bez wymarzonego przez Jerzego Poprawę tematu numeru, bez dwóch z moich tekstów. Kusiło mnie, by wrzucić tu screen z poglądowych stron artykułu o produkcji Fallouta, ale to byłoby naruszeniem praw autorskich, które obejmują projekt graficzny. Patrząc na zajawkę jutrzejszego „RETRO”, wysiłek grafika nie poszedł jednak na marne, bo nie licząc innych screenów czy ramek, layout zastępczego tekstu, traktującego o dwóch pierwszych odsłonach Fallouta wygląda identycznie. Tyle że nie otwiera numeru.

Jak nie dać się oszukać przy współpracy z „CD Action”?

Odpowiedź jest prosta – nie ważcie się kiwnąć palcem przed podpisaniem umowy. Wiem, że jestem naiwny, ale nie da się zbagatelizować faktu, że winny jest tu w rzeczywistości redaktor Jerzy Poprawa. On świadomie oszukiwał mnie przez cały czas, iż ma zielone światło puścić oba moje teksty do druku, jednocześnie próbując ukryć przed przełożonymi, iż nie są ekskluzywne. Artykuły, z których jeden notabene miał się już pojawić w „RETRO” #3 dobre 5 lat temu, a potem ostatecznie w kawałkach trafić miał na łamy dwóch bądź trzech numerów głównego wydania „CD Action”. Winny jest również Dawid Bojarski, który ewidentnie sprawuje niedostateczny nadzór nad podwładnymi i nie panuje nad ich samowolką. Rozumiem, że prywatnie są to sympatyczni ludzie. Materiały Spikaina na kanale youtube redakcji uważam za najlepsze, bo po prostu przyjemnie się go słucha. Mac Abra naprawdę dobrze pisze i świetnie się go czyta. Ale na podstawie moich doświadczeń obaj panowie nie nadają się do prowadzenia czasopisma – czy to jako redaktor naczelny specjalnego wydania pt. „RETRO”, czy też redaktor naczelny „CD Action”. Skoro tam takie wałki odchodzą, zastanawiam się, co się musiało dziać w redakcjach konkurencyjnych czasopism o grach, które zdążyły upaść. Przestrzegłem Spikaina, że mam ochotę napisać ten tekst, a on zgodził się załagodzić sytuację. Postanowiłem dać mu miesiąc na załatwienie kwestii formalnych. W rzeczywistości dostał nawet półtora, ale słomiany zapał redaktora naczelnego „CD Action” jedynie podsycił ogień mojego wzburzenia.

Tak więc przestrzegam wszystkich przed współpracą z redaktorami z magazynu „CD Action”. Z moich doświadczeń wynika, że to się skrajnie nie opłaca. Zostałem najzwyczajniej w świecie okłamany i oszukany. Apeluję do partnerów biznesowych pisma – warto się zastanowić, czy takie „profesjonalne” działania w redakcji nie zaszkodzą Waszym interesom. Wszyscy ci, którzy kupili akcje czasopisma, niech wiedzą, w co zainwestowali pieniądze. No i przede wszystkim Fantasy Expo, pod którego skrzydłami wydawane jest „CD Action”, niech wydawnictwo pochyli się nad tym, jak w praktyce traktowani są współpracownicy czasopisma. Do wydawcy zresztą i tak napiszę z prośbą o usunięcie moich danych osobowych, skoro i tak ich nie przetwarzają. I mam nadzieję, że pani Lidia Ukleja zwróci uwagę, co też miało miejsce przy produkcji czwartego numeru „RETRO”, aby nigdy więcej podobna sytuacja się nie powtórzyła. Szybkim sprawdzeniem przekonałem się również, iż nie byłem jedyną osobą, z którą redakcja załatwiała kiedyś wszystko „na gębę”. Pod artykułem na Polygamii znalazłem komentarz pewnego bloggera, który wynagrodzenia za tekst opublikowany na łamach pisma nie otrzymał, a wszystko prowadzone było wyłącznie mailowo. Skontaktowałem się z autorem z zapytaniem o przebieg tej współpracy, ale w odpowiedzi poinformował mnie jednak, że napisał kilka tekstów i za każdym razem otrzymał wynegocjowaną stawkę w terminie. Zastanawiające. Pewnie sięgając po metody OSINT-owe można by było odkryć coś ciekawego. Czas pokaże.

Źródło: https://polygamia.pl/kulisy-upadku-cd-action-byli-pracownicy-wskazuja-co-poszlo-nie-tak,6562516057204865a

Zgoda na publikację maili jest w gestii redakcji

Wszystko mogę udowodnić publikując korespondencję z redakcją czasopisma, jednak aby nie dostać zarzutu za złamanie tajemnicy korespondencji, musiałbym uzyskać na to zgodę drugiej strony. Jeśli więc panowie Jerzy Poprawa oraz Dawid Bojarski nie mają nic do ukrycia i uważają, że wcale nie byłem okłamywany przez tego pierwszego o braku przeciwskazań do druku na łamach pisma, niech wyrażą oficjalnie zgodę na upublicznienie korespondencji. Poprawa dobrze wiedział, że Bojarski nie puściłby do druku wcześniej publikowanych tekstów w związku z czym działał za jego plecami, a mnie w tej kwestii również okłamał, udając, że wszystko jest załatwiane oficjalnie, a umowę dostanę, gdy czasopismo trafi do kiosków i będzie już za późno by redakcja mogła się z tego wycofać. Dlatego też redaktor Poprawa naciskał na czasowe zdjęcie obu tekstów z mojej strony internetowej, aby redaktor naczelny nie zdołał się połapać w knutej przez niego intrydze. Jeśli według Spikaina nie zostałem oszukany, to już brak mi słów. No Mac Abra po prostu, niestety.

Aktualizacja 03.03.2023 r.

Wrzucam wypowiedzi naszej trójki z komentarzy na stronie internetowej czasopisma.





Aktualizacja 04.03.2023 r.

Wrzucam swój ostatni post w komentarzach na stronie CD Action, przy umieszczaniu którego kilkukrotnie musiałem logować się ponownie i resetować hasło przez blokady wynikające z nieautoryzowanego dostępu do konta.




Komentarze

  1. Kto by się spodziewał, że tak renomowane czasopismo, które na rynku jest od prawie trzydziestu lat, postąpi w tak amatorski sposób...

    Szkoda zmarnowanego czasu oraz straconych nerwów. Współczuję, że tak wyszło.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz