Gawęda: Skąd hate na Siege of Dragonspear?

Skąd hate na Siege of Dragonspear DLC?

Opublikowano: 22 maja 2016 (reupload)

Wiele hałasu o nic?

Premiera Siege of Dragonspear wywołała niespotykaną wręcz falę hejtu. Negatywne recenzje wypływały masowo już pierwszego dnia, gdy zaczęto nawoływać do bojkotu studia Beamdog oraz ich najnowszego dzieła.

Powodem całego zamieszania okazała się obecność w grze postaci będącej transwestytą, cytat „Really it’s all about ethics in heroic adventuring” oraz pewne modyfikacje charakterów postaci takich jak Jaheira i Safana. Autorom rozszerzenia do odświeżonej wersji Baldur’s Gate zarzucono forsowanie własnych poglądów poprzez grę. Cięgi zebrały się głównie Amber Scott, którą atakowano na licznych forach.

Jak wyżej wymienione elementy wyglądają w rzeczywistości? Czy faktycznie Baldur padł ofiarą tak drastycznej ingerencji nacisków różnych mniejszości społecznych? Jak te kwestie wypadają na tle innych gier, w których twórcy zawarli wątki związane z LGBT?

Zacznijmy od Mizheny. Jest to kapłanka (kapłan?), postać, z której usług możemy skorzystać już w samym prologu dodatku. Oferuje leczenie — i jeśli dobrze zapamiętałem — informacje na temat różnych typów nieumarłych. Służy więc za pewną formę samouczka dla nowych, niedoświadczonych graczy. Mizhena jest o tyle nietypową postacią, że zapytana o swoje dziwne imię, wyznaje jego genezę. Ta zaś wiąże się ściśle z przeszłością postaci, człowieka, który odkrył, że źle czuje się w roli narzuconej przez otoczenie, bo uważał się bardziej za kobietę. Mizhena jest transwestytą.

Most Boareskyr — to tutaj Cyrik zabił Bhaala

Jak istotną rolę odgrywa Mizhena w historii dodatku? Znikomą. Dialogi z tą postacią są całkowicie opcjonalne, można w ogóle nie wypytywać o imię, co za tym idzie nie słuchać osobistych wywodów na temat przeszłości. Jest to postać siódmo czy nawet ósmoplanowa, która poza usługami obozowego kapłana może zasugerować sposób rozwiązania pewnego questa dotyczącego szajki złodziei, którzy zlecili kradzież różnorakich przedmiotów — w tym jednego należącego do wyznawcy Czerwonej Rycerki. Wiedza na temat religii pozwoliła Mizhenie zasugerować, iż zwycięstwo w szachach nad kimś, kto czci boginię taktyki, może wystarczyć do osiągnięcia celu. Jakby się nad tym zastanowić, ma to sens.

Przyznam, że całe to LGBT jest mi totalnie obojętne, bo nigdy nie miałem problemu z określeniem własnych, heteroseksualnych preferencji i nic nigdy nie sprawiło, abym w nie wątpił. Mizhena nie jest pierwszym przykładem kreacji transgenderowej postaci w grze. Wystarczy wspomnieć Krem, graną (granego?) przez Jennifer Hale, której sam głos zdradzał już coś więcej na temat oficera Szarżowników Żelaznego Byka. Czy Krem spotkał się z taką skalą hejtu i bojkotem całego Dragon Age: Inquisition? Oczywiście, że nie. W przypadku Siege of Dragonspear można więc mówić o hipokryzji samych graczy. Osobiście nie mam nic przeciwko obecności mniejszości seksualnych w grach, ale ta „różnorodność” forsowana przez twórców powinna przenikać medium gier z głową. Fakt nagminnego występowania bohaterów LGBT w grach komputerowych wydaje się mocno naciągany. No bo jakie jest prawdopodobieństwo, że np. w wąskim kręgu towarzyszy i doradców Inkwizytora pojawi się gej, lesbijka, transwestyta i bodajże dwie postacie biseksualne? Większość z nas nie spotka tylu przedstawicieli mniejszości seksualnych w ciągu całego swojego życia (albo przynajmniej nie zdajemy sobie z tego sprawy), co sprawia, że niektóre gry burzą nieco wiarygodność kreowanego świata.

W Siege of Dragonspear jest kilka silnych, kobiecych postaci, ale dla przeciwwagi mają słabości i wady

Obecność transwestyty w Siege of Dragonspear nie jest powodem do rozdmuchania całej sprawy wokół gry. Poza tym czyżby wszyscy zapomnieli, że w drugiej odwiedzonej lokacji po opuszczeniu Candlekeep (pod warunkiem, że kierujemy się do Gospody pod Pomocną Dłonią) możemy zabić ogra, który ma przy sobie przeklęty Pas Zmiany Płci? Nikt nie pamięta, jak Edwin niefortunnie padł ofiarą swojej własnej ambicji i zamiast w łatwy sposób zdobyć olbrzymią moc, został polimorfowany w kobietę? To był tak istotny punkt wątku czerwonego czarodzieja z Thay, że dobrano aktorkę głosową w każdej wersji językowej, aby ponownie nagrać kwestie postaci. Sam pomysł był na tyle zabawny i ciepło przyjęty przez społeczność, że fani stworzyli moda, który podmieniał portret maga, by prezentował Edwina w kobiecej postaci — swoją drogą był bardzo dobrze wykonany.

Pomijając powyższe, wątki LGBT prezentowane w o wiele większej skali pojawiły się choćby w: Dragon Age 2, Mass Effect 3, Dragon Age: Inquisition, Wiedźmin 2 czy Wiedźmin III: Dziki Gon. Dość powiedzieć, że często wypadały wręcz karykaturalnie, były jednak nieinwazyjne.

Amber Scott uznała, że Baldur’s Gate powstał w innych czasach, w innych uwarunkowaniach społecznych i pewne kwestie wydały jej się krzywdzące dla kobiet. Pierwszym zauważonym przez nią problemem była postać Safany — złodziejki, femme fatale, która używała swego wdzięku, by uwodzić mężczyzn, usypiać ich czujność, wykorzystując ich słabość do kobiet (to mężczyźni jednak mają jakieś słabości?) okradać i znikać bez śladu. Scott uznała, iż takie przedstawienie Safany jest zbyt przedmiotowe i seksistowskie.

Tak zapewne wygląda świadomość nieuniknionej śmierci

W okresie premiery pierwszego Baldura byłem już świadom, że dziewczyny potrafią zawrócić w głowie. Takich, co potrafią wykorzystywać swoją urodę, by manipulować mężczyznami, poznałem do dziś całkiem sporo i są nieodłącznym elementem naszego świata. Myślę, że Safana była bohaterką jak najbardziej rzeczywistą, a skoro czuła się dobrze we własnej skórze i korzystała ze swoich atutów bez skrupułów, nie rozumiem zupełnie, czemu pani Scott uparła się, by to zmienić i ugrzecznić. Uczyniła postać Safany jedną z dwóch postaci złodziei w dodatku, skazując graczy na jej towarzystwo w przypadku rezygnacji z udziału Glinta. Safana była mi wiecznie obojętna, nigdy nie brałem jej do drużyny, ale zapamiętałem ją zupełnie inaczej, niż podczas sesji z Siege of Dragonspear. Złodziejka stała się niezwykle śmiała, przesadnie arogancka, a głos nowej aktorki zupełnie nie pasował mi do postaci uwodzicielki (całkowicie kontrastował z wizerunkiem postaci — identyczne uczucie wywołał u mnie głos Yennefer w Dzikim Gonie).

Zmianę przeszedł również związek Khalida i Jaheiry. Ma to tyle sensu, co nakręcenie telenoweli Star Wars z akcją na Alderaan na dzień przed testem Gwiazdy Śmierci (SPOILER — Khalid ginie po uruchomieniu Baldur’s Gate II). Scenarzystka Beamdoga uznała, iż Jaheira była żartem z poczciwej, narzekającej żony, uległej wobec ciapowatego męża. Moim zdaniem Baldur’s Gate II udowodnił, że druidka jest bardzo dobrze napisaną, silną i niezależną postacią kobiecą — tak właśnie, mimo mocnego charakteru, wciąż cechującą się wyraźnie kobiecym temperamentem i subtelnością. Romans z Jaheirą był chyba najtrudniejszy i najciekawszy (to były te czasy, kiedy BioWare nie serwowało romansów, których trudność można opisać słowami „one button wins”). W Siege of Dragonspear Khalid staje więc przed zadaniem przygotowania prezentu swojej życiowej partnerce. Mnie osobiście spodobały się dialogi questa. Były bardzo naturalne — no, chyba że ktoś wyznaje inne wartości. Mechanicznie ograniczyło się to do zbierania unikalnych przedmiotów w trakcie walki i eksploracji. O ewentualnych zmianach charakteru Jaheiry w trakcie jej krótkiego pobytu w mojej grupie (pół jednego rozdziału) trudno mi cokolwiek powiedzieć — albo ich nie było, albo całkowicie mi umknęły.

Podsumowując problemy seksizmu i przedmiotowego traktowania kobiet w pierwszym Baldur’s Gate, dochodzę do wniosku, że widziała je tylko Amber Scott. Jakkolwiek wydumane, na zmiany przymknąłem oko i wzruszyłem ramionami. A zadanie związane z Khalidem i Jaheirą nawet mi się podobało — ale ja jestem jednym z tych frajerów, co nigdy nie przestają się starać i zawsze kończą w friendzone.

Mroczne okoliczności

Parę słów o etyce

Wśród dialogów Minsca padała linijka: „Really it’s all about ethics in heroic adventuring”. Miał to być chyba easter egg, nawiązanie do jakiegoś mema związanego z GamerGate. Przyznam, że dotąd nie wiedziałem zupełnie, o co chodzi. W necie jest całkiem sporo różnych artykułów, które sięgają do afery z 2014 r. i to wśród nich radziłbym szukać szczegółów. Cała burza dotyczyła trzech feministycznych aktywistek, które zarzucały GamerGate (lub też ogólnie growym mediom) seksizm i mizoginię. Najwidoczniej do historii przeszło wówczas zdanie: „Actually, it’s about ethics in game journalism”. Jaki był cel pojawienia się parafrazy mema w Siege of Dragonspear? Czy miało to być nawiązaniem do seksizmu w drugim dziecku BioWare’u? Biorąc pod uwagę intelekt i elokwencję Minsca, muszę jednak przyznać, że wygłoszone przez niego zdanie, nawet bez podtekstu, nijak do niego nie pasuje. Studio Beamdog zgodziło się z tym twierdzeniem i obiecało usunąć wspomnianą kwestię.

Wychodzę z przekonania, że Siege of Dragonspear niesłusznie spotkało się z tak gigantyczną falą krytyki zaraz po premierze

Negatywne recenzje nieprzerwanie zalewały takie serwisy jak Steam czy GOG. Nie dziwi fakt, iż Trent Oster wyszedł do graczy z apelem o napisanie pozytywnych recenzji, jeśli gra im się podoba. Wystąpienie szefa Beamdoga wzbudziło jedynie kolejne kontrowersje, bo wielu graczom nie spodobało się żebranie o pochwały. Trudno mi jednak odmówić Osterowi sensu zawartego w jego wypowiedzi. Podsumował on wówczas zjawisko negatywnych recenzji wychodzących od nikłego procenta wszystkich graczy oraz krytyki tzw. Social Justice Warriors, nakręcanej w kółko przez tych samych użytkowników — a opinie negatywne są najbardziej widoczne i najgłośniejsze. Trent apelował do tych, którym spodobał się Siege of Dragonspear. Ci gracze po prostu cieszyli się grą i spędzali przy dodatku kolejne godziny. Oster prosił jedynie, by poświęcili krótką chwilę i napisali swoje własne opinie o rozszerzeniu.

Cała sprawa została niepotrzebnie rozdmuchana i nagłośniona. Do dziś, łatwiej znaleźć w internecie artykuły poświęcone SJW niż konkretne recenzje Siege of Dragonspear. Uważam, że twórcy gier mają prawo umieszczać w swych produkcjach to, co chcą. My oczywiście mamy prawo krytykować ich decyzje. Siege of Dragonspear potraktowano jednak bardzo niesprawiedliwie, a szkoda, bo to stary dobry Baldur’s Gate.

Bhaal

Komentarze